Największym dylematem w pracy z chorymi jest ich całkowita dezorientacja jeśli chodzi o zdrowie człowieka. I nie ma się co dziwić, bo skąd Ci biedni chorzy mają brać rzetelne, prawdziwe informacje dotyczące ich chorób? Kiedy pacjent zaczyna chorować pierwszą rzeczą jaką robi (bo tak ogólnie jest przyjęte i powinno to też tak wyglądać) idzie do lekarza. Lekarz to specjalista w swojej dziedzinie i na pewno pomoże. Tu jednak na ogół przydarzają się pierwsze schody. Lekarz zleca (lub i nie) badania (mniej lub bardziej potrzebne) i stawia diagnozę. Pani Kowalska – nadciśnienie, cukrzyca, cholesterol, miażdżyca, choroba serca, tarczyca itd.. – choroba nieuleczalna – leki do końca życia. I co robi przykładowa Kowalska? Na ogół zawierza specjaliście. I słucha jego rad.. Recepta, apteka i leki do końca życia.. Nie ma się co dziwić.. Przecież poszła do fachowca.. Chce żyć.. Więc postępuje zgodnie z tym co rozum jej podpowiada.. Tak na ogół postępują osoby starsze.. Powyżej 50 roku życia – oczywiście nie tylko..
Ale czy to prawda? Czy nadciśnienie, miażdżyca, tarczyca i wiele innych są to choroby nieuleczalne. Ano są.. Ale tylko przez medycynę akademicką i biznes zwany farmacją. Każdy dobry dietetyk czy naturoterapeuta bardzo dokładnie wie co trzeba zrobić, aby uaktywnić takiej osobie system odpornościowy na tyle, żeby sam poradził sobie z większością tych „nieuleczalnych chorób”, aby pacjent szybko i tanio, a przede wszystkim bezpiecznie wrócił do prawidłowego stanu zdrowia. Zdziwieni? Moi podopieczni na ogół już nie.. Wszyscy? Też nie.. Nie każdy potrafi uwierzyć, że można inaczej.. Że w ogóle można.. Albo, że można w tak prosty sposób. Czasem, aby pozbyć się choroby, z którą pacjent żył kilka, czy kilkanaście lat wystarczy wyeliminować ze swojego jadłospisu jeden produkt – na przykład mleko lub pieczywo. Ci jednak, którzy uwierzyli, albo Ci którzy nie mieli już wyjścia, albo jeszcze Ci którzy żeby uwierzyć postanowili spróbować na 100%, wiedzą już że się da.. Łatwo, szybko i skutecznie..
To właśnie był jeden z głównych powodów nacisku, jakiemu poddawali mnie moi podopieczni, żeby powstało wreszcie miejsce, gdzie będą mogli podzielić się swoimi doświadczeniami na drodze do wymarzonej wagi czy zdrowia. Dlatego poza artykułami, które będą pojawiać się na tej stronie cyklicznie, w zakładce OPINIE każdy z moich pacjentów ma możliwość podzielenia się swoimi odczuciami, spostrzeżeniami czy faktami, jakie wydarzyły się i wydarzają w czasie współpracy ze mną.
Ale wracamy do rzeczy? Jak to się stało, że od tysięcy lat – tak tysięcy- Medycyna Naturalna i Naturoterapeuci radzili sobie świetnie z chorobami, które dziś lekarze, a dokładniej mówiąc przemysł farmaceutyczny uważa za „nieuleczalne”? Jak to jest, że na przykład Medycyna Chińska znała już rozwiązania blisko 4000 lat temu na choroby, które dziś niszczą i zabijają ludzi żyjących w XXI wieku? Jak to jest, że jesteśmy w stanie cofnąć proces odkładania się blaszek miażdżycowych poprzez jedzenie dziennie tylu żółtek jaj, co uznawane jest przez WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) za tygodniową normę czy nawet miesięczną przez niektórych? 🙂 Bo przecież niby jajka tą miażdżycę powodują. A tu okazuje się, że żółtkami jaj pozbyć się jej można.. Jak to się dzieje, że organizm sam jest w stanie w ponad 90% przypadków wyleczyć się z nieuleczalnej choroby na przykład nadczynność tarczycy (choroba Gravesa-Basedowa) poprzez między innymi odpowiednie aplikowanie sobie zdrowego, nieradioaktywnego, nieorganicznego jodu, który definitywnie zakazany jest przez farmację przy tym schorzeniu? Czy świat nie zwariował? Ano nie zwariował. Jak to powtarza zawsze mój tato: „jak nie wiadomo o co chodzi.. to zawsze chodzi o pieniądze..” I właśnie w tym rzecz.. Dopóki przykładowa Kowalska nie zrozumie, że zdrowie i dobro pacjenta nie leży w interesie farmacji, a służba zdrowia kontrolowana jest od „a” do „z” przez przemysł farmaceutyczny będzie ofiarą tego systemu. Pacjent zdrowy to zły pacjent. Pacjent chory to dobry pacjent. I z tego właśnie powodu nie tylko nie ma, ale i nie będzie nigdy leków, które chorego wyleczą, a tylko takie, które maskują objawy choroby, więc utrzymują pacjentów przy życiu, ale w chorobie.. Mało tego, leki mają uzależniać i mają mieć jak najwięcej skutków ubocznych. Po co? Ano po to, żeby za chwilę pacjent przyjmował już nie jedną czy dwie tabletki dziennie, ale jak to często bywa u osób, które do mnie trafiają a są już w wieku powiedzmy 60+, jest to czasem ponad 20, a nawet i ponad 30 tabletek dziennie? Paranoja.. Ale tak działa obecna służba zdrowia.. Czy to wina lekarzy? I tak i nie.. Są też i wspaniali lekarze.. Tacy, którzy zostali lekarzami nie dla ambicji czy finansów. Tacy którzy kochają swoją pracę i ich celem nadrzędnym jest zdrowie i dobro pacjenta.. Ale jest ich naprawdę niewielu.. Ale są.. I im chylę czoła i dziękuję w imieniu nas wszystkich. Niestety spora część z nich zostało lekarzami ze względu na, albo społeczny status, albo wszechrządzące dziś pieniądze.. No i jest jeszcze największa część lekarzy, którzy chcą lub chcieli dobrze.. Ale wpadając w ręce systemu koncernów farmaceutycznych zostali sami jego ofiarami. Wiecie, że wśród wszystkich zawodów lekarze żyją najkrócej? Jak to możliwe? Przecież tyle wiedzą o zdrowiu? Ale czego uczy się lekarzy na studiach? Kto ustala program nauki? Kto po studiach dba o to, aby jedyną wiedzą jaką dostaje lekarz była wiedza o kolejnych fantastycznych lekach jakie wychodzą na rynek? Na to odpowiedzcie sobie już sami.. Skąd więc taki lekarz ma mieć rzetelne informację na temat zdrowia, skoro od początku nauki są one zatajane przed nim? Skąd taki lekarz ma mieć czas na to, aby się dokształcać, skoro aby móc przeżyć musi pracować większą część swojego życia często i 20 godzin dziennie w 4 różnych miejscach, żeby móc godnie wyżywić siebie i swoją rodzinę? Czy to ich wina? Nie bardzo.. Często to wspaniali ludzie, jednak procedury według których muszą pracować, standardy jakie narzuca farmacja przez na przykład NFZ są takie, że lekarze mają związane ręce nawet wtedy, kiedy posiadają ku temu odpowiednią wiedzę i chęci.. Czy jestem przeciwnikiem lekarzy.. Absolutnie nie.. Mam wspaniałych przyjaciół lekarzy, za których skoczył bym w przysłowiowy ogień.. Czy jestem przeciwnikiem leków? Też nie.. Czasami nie ma już wyjścia i te leki ratują nam życie.. Ale system, kampanie we wszystkich mediach i polityka farmacji jest na dziś dzień tak mocno zmanipulowana i skorumpowana, że trzeba mieć oczy bardzo szeroko otwarte i szukać odpowiedzi w kierunku zdrowia nie tylko w tym jednym źródle, gdyż tam trudno będzie ją nam znaleźć..
Kolejna sprawa to media.. Ci co oglądają telewizję, (ja do nich dla swojego i moich dzieci dobra nie należę), bombardowani są ciągle reklamami wspaniałych suplementów diety na wszystko.. Ileż to nowych chorób powstało, żeby tylko sprzedawać magiczne pigułki na nie.. Moi znajomi farmaceuci zawsze śmieją się przy wspólnym grillu do mnie mówiąc: „wystarczy że w drodze do pracy włączę radio i już dokładnie wiem co będę sprzedawać w tym tygodniu..” Ale nie o tym chciałem pisać..
Włączamy tv i program o zdrowiu.. A w nim Pani Profesor Zdrówko mówi do 40 milionów Polaków.. Nie jedzcie więcej niż kilka jajek w tygodniu, bo są bardzo niebezpieczne i podnoszą cholesterol? Mało tego za chwilę słyszę, że cholesterol powoduje miażdżycę.. I ręce opadają.. Pytam się skąd Pani Profesor Medycyny ma takie informację sprzed chyba jeszcze I wojny światowej? Jak taki autorytet może wprowadzać w błąd wszystkich Polaków? I to oficjalnie.. Na wizji.. W telewizji.. Ano może.. I teraz pewnie się dziwicie.. Przecież to fakt.. Jajka podnoszą poziom cholesterolu.. Otóż nie bardzo kochani.. Już od kilkudziesięciu lat są niepodważalne dowody, badania i prace naukowe na ten temat, że to bzdura. Tylko nikt oficjalnie ich nie ujawnia. Za to nie ma ani jednych rzetelnych badań na to, że podnoszą i szkodzą. Ale mimo tego wszyscy od lat powtarzają tą samą przekłamaną informacje. Jajka nie tylko nie podnoszą cholesterolu, ale jedzenie ich w odpowiedni sposób reguluje jego poziom – często więc obniża. Kolejna sprawa niski poziom cholesterolu jest bardziej niebezpieczny niż wysoki. Jedzenie nasyconych tłuszczy zwierzęcych nigdy nie będzie bezpośrednio wpływać na poziom cholesterolu w naszym organizmie.. Za to jedzenie roślinnych rafinowanych tłuszczów czy poddawanych obróbce termicznej już tak. Kolejna sprawa poziom cholesterolu w żaden sposób nie wpływa na odkładanie się blaszki miażdżycowej. Jak to? Ano właśnie tak jesteśmy manipulowani przez farmację nie tylko na poziomie służby zdrowia.. Ale też przez wszystkie media.. (Dokładnie temat tłuszczy, cholesterolu, miażdżycy poruszę w innym artykule).
No i kolejna czwarta sprawa to internet. I tu już mamy całkowity misz-masz.. To, że farmacja poprzez media i służbę zdrowia powtarza wciąż te same kłamstwa ludziom od lat, już wiemy. Jednak w internecie sprawa ma się już trochę inaczej.. Zbyt duży przepływ informacji. Zbyt dużo młodych bystrych ludzi.. Trzeba więc wymyślić inny sposób na dezorientację społeczeństwa.. Tak więc tu możemy przeczytać już wszystko.. Jeśli wpiszemy słowo chleb jedni będą pisać, że jest bardzo zdrowy.. Inni, że to trucizna.. Jeszcze inni sprytnie, że to zależy dla kogo.. A jeszcze inni, że zależy jaki.. I jeszcze wiecznie sprzeczki i kłótnie na forum, który zdrowy, a który nie. Istne szaleństwo 🙂 W nawale tak wielu sprzecznych ze sobą informacji zwykły czytelnik całkowicie zatraca się w tym co czyta i albo uwierzy w pierwszy artykuł który wpadnie mu w ręce, albo stwierdza, że tu nic interesującego znaleźć się nie da i odpuszcza i słucha Pani Zdrówko w telewizji, albo.. albo.. albo.. I tu mamy olbrzymi problem.. Trzeba naprawdę znać się na temacie lub przeczytać wszystko i wyciągać z tego logiczne wnioski.. Ale mało kto ma na tyle chęci czy wiedzy czy po prostu czasu.
Z tego właśnie przede wszystkim powodu powstaje ta strona, aby w jednym miejscu można było przeczytać przesiane informacje na temat zdrowia i odżywiania.. Informacje wyciągnięte na podstawie studiowania setek książek, artykułów, prac naukowych, książek akademickich, a przede wszystkim praktyki w pracy z moimi podopiecznymi. Czy to znaczy, że moja prawda jest ostateczna i jedyna.. Na pewno nie.. Ale ręczę, że wszystkie informacje jakie będą zamieszczane na tej stronie podparte będą badaniami naukowymi i niepodważalnymi faktami ze świata medycznego i dietetycznego. Jeśli ktoś z czytelników będzie miał jakieś wątpliwości zapraszam do kontaktu ze mną – wtedy podzielę się zawsze tekstami źródłowymi skąd takie informacje posiadam. Ale wróćmy do tematu internetu. Moja rada jest taka.. Nigdy nie bierzcie na poważnie wskazówek z pierwszej strony wyszukiwania w Google. Te najlepiej wypozycjonowane strony, najczęściej są stronami sponsorowanymi przez samą farmację, aby siać tę samą dezorientację co w mediach. I tak dam mały przykład. Nie będę podawał źródła, bo nie chcę się nikomu narażać 🙂 ale na jednym z głównych portali o zdrowiu w internecie – na którym dziwnym trafem znajdziemy wszystkie informacje o wszystkim możemy przeczytać:
„ Witamina A występuje w dwóch postaciach: jako retinol w produktach pochodzenia zwierzęcego (mleko, masło, jajka, wątróbka i ryby morskie) – właśnie jego przedawkowanie jest szkodliwe – i w formie prowitaminy A, czyli beta-karotenu w produktach pochodzenia roślinnego (żółte, czerwone i pomarańczowe warzywa i owoce oraz warzywa zielonolistne). Nadmiar tej witaminy powoduje utratę apetytu, zmiany skórne, osłabienie mięśni, a u dzieci zahamowanie wzrostu.”
I niby na pierwszy rzut oka wszystko w porządku. Ale jak przyjrzymy się bliżej i znamy temat nasuwa się pierwsze pytanie od kiedy to witamina A ma dwie postacie? Retinolu i Beta-karotenu? Witamina A to retinol. A nawet nie retinol tylko zestaw trzech retinoidów. Beta-karoten to nie witamina. To prowitamina z której organizm dopiero w wątrobie może wytworzyć witaminę A czyli retinol. Może, ale nie musi. I często nie zamienia.. A jeśli zamienia to w znikomych ilościach. Kilka szczegółów i faktów. W warzywach nie ma witaminy A. Nie da się zjeść na tyle dużo warzyw, aby uzupełnić 100% zapotrzebowania organizmu na witaminę A. Dlaczego? Bo organizm potrzebuje witaminy A czyli retinolu o wiele więcej niż nam się mówi.. Po drugie organizm wchłania tylko między 20% do maksymalnie 50% beta-karotenu z warzyw. Po trzecie im więcej go jemy tym organizm go mniej przyswaja. Po czwarte aby wytworzyć jedną cząsteczkę witaminy A potrzeba od 6 do 48 cząsteczek beta-karotenu. Po piąte jeśli ktoś choruje na cukrzycę czy tarczycę proces ten jest w organizmie prawie niemożliwy.. A po szóste znacie kogoś co przedawkował witaminę A? Słyszeliście o takim przypadku? Beta-karoten tak. Żółte-Białe Człowieki 🙂 Ale witaminy A?. Kolejna sprawa to forma wpisu.. „.. i właśnie jego przedawkowanie jest szkodliwe..” To jedyna forma witaminy A. Innej nie ma.. Więc jak to „jego..”? Innego nie ma przecież. Poza tym żeby mówić o przedawkowaniu witaminy A musielibyśmy zjadać kilka kilogramów mięsa i masła dziennie.. To nie możliwe.. Najlepszym źródłem witaminy A jest wątroba. Więc wątroby trzeba by było zjeść trochę mniej.. Ale kto byłby w stanie zjeść każdego dnia pół kilograma wątroby, żeby doszło do być może jakiegoś przedawkowania? I tak właśnie sieje się zamęt i mota ludziom w głowie. No i jeszcze jedno.. Piszą tylko o przedawkowaniu. A gdzie choć jedno zdanie czy słowo o niedoborze? 🙂 Nadmiar witaminy A nie występuje u ludzi czerpiących tą witaminę tylko z pożywienia.. Ale niedobór tej witaminy u większości tak.. Dlaczego więc straszą ludzi przedawkowaniem, a nie piszą jakie skutki uboczne ma jej niedobór?
Kolejno czytamy: „Witamina D jest dostarczana z pożywieniem (obfitują w nią ryby morskie i tran), ale powstaje też w organizmie dzięki oddziaływaniu na skórę promieni ultrafioletowych. By wytworzyła się odpowiednia ilość tej witaminy, wystarczy 20-minutowa ekspozycja na słońce fragmentu ciała. W nadmiarze to najbardziej toksyczna z witamin, przedawkowanie grozi wymiotami, nudnościami, zwapnieniem tętnic, uszkodzeniem nerek.”
I znów sieją strach u czytelnika. Najbardziej toksyczna z witamin. I czy czytelnik nie przestraszy się i nie będzie unikał słońca, ani pożywienia czy suplementacji z tą witaminą? Bo nadmiar.. Bo toksyczna.. A co jeśli prawda jest taka, że toksyczność witaminy D prawie nie występuje.. A co jeśli witamina D to jedna z najważniejszych substancji w naszym organizmie, ponieważ jej receptory znajdują się na każdej komórce Twojego ciała.. Tak na każdej. Ponad 50 bilionów receptorów w Twoim ciele tej witaminy.. A co jeśli ta „toksyczna” witamina zabezpieczyć Cię może przed min: nowotworami piersi, nerek, jajników, jelita grubego, jak również przed stwardnieniem rozsianym, depresją, łuszczycą czy chorobami serca? A co jeśli dzięki niej dzieci są proste a my mamy zdrowe zęby i zabezpieczamy się przed osteoporozą? Co jeśli to najważniejsza witamina jeśli chodzi o Twoją odporność jak i Twoich dzieci czy wnuków? Co jeśli jej podawanie u dzieci i noworodków w ilości około 2000 IU dziennie zmniejsza możliwość wystąpienia cukrzycy typu I o blisko 90%.. Po takim wpisie w internecie nie ma już to znaczenia.. Bo co zapamiętuje czytelnik? „..najbardziej toksyczna..” O zbawiennych właściwościach witaminy D poświęcę odrębny artykuł, gdyż jest o czym pisać..
Czy reszta artykułów na tamtej stronie może być wiarygodna? 🙂 Pozostawiam do oceny czytelników.
Dziś bardzo częstym problemem są choroby tarczycy.. Tu w internecie panuje już całkowite zagubienie.. Pacjentki, które do mnie przychodzą mówią takie niestworzone historię co mają jeść, a czego nie.. Co im wolno, a co nie.. Na ogół wszystko wywrócone do góry nogami. Dzięki internetowym radom utrzymują się nieświadomie całe życie w chorobie.. A rozwiązanie chorób tarczycy jest takie proste.. Mała zmiana żywieniowa, żeby dostarczyć niezbędne substancje odżywcze dla systemu odpornościowego (choroba Hashimoto, czy Gravesa-Basedowa), jeden czy dwa pierwiastki śladowe i po kłopocie.. Immunologia wraca do normy.. Ale jak trudno w to uwierzyć? Przecież lekarz mówił, że się nie da.. Wszystkie fora mówią, że się nie da albo trzeba robić i jeść na ogół to, czego właśnie nie wolno, bo utrzymuje to organizm w chorobie. Aż szkoda pisać.. Zaręczam, że około 90% chorób tarczycy wyleczysz sama droga czytelniczko.. w kilka tygodni.. góra miesięcy.. Ale tego eutyroxem, organicznym jodem czy skalpelem zrobić się nie da.
Jak to pisał profesor Julian Aleksandrowicz: „Nie ma nieuleczalnie chorych, niedostateczną jest tylko nasza wiedza..”
I na koniec drogi czytelniku. Nikogo nie leczę.. Nigdy tego nie robiłem i robić nie będę.. Leczenie zostawmy lekarzom. Ale wiem co i jak jeść, żeby odciążyć Twój organizm ze wszystkiego czego nie potrzebuje i dostarczyć mu w zamian za to, wszystko czego potrzebuje, aby mógł na nowo uruchomić swoją największą i najsilniejszą broń jaką jest Twój własny system odpornościowy. Wszystkie choroby (poza genetycznymi wadami) włącznie z otyłością czy nowotworami spowodowane są nieprawidłowo działającym systemem odpornościowym. Kiedy wiesz jak go odpalić na nowo i zrobisz to Twój, organizm wyleczy Cię sam.. Żadna magiczna tabletka, czy żaden wspaniały lekarz czy specjalista tego za Ciebie i za Twój system immunologiczny nie zrobi.. To Ty jesteś odpowiedzialny za swoje zdrowie.. I tylko Ty.. Nie łudź się, że przez 50 lat życia, będziesz niszczył siebie i Twój organizm złym trybem życia, papierosami, alkoholem, stresem, brakiem ruchu i śmieciowym jedzeniem i jedna wspaniała albo dwie pigułki z apteki odwrócą cały ten proces w jeden dzień.. To po prostu nie możliwe.. Nie ma takich tabletek.. I nie będzie.. Jesteś częścią natury.. Dzięki niej żyjesz.. Dzięki niej powstałeś.. I dzięki niej umrzesz.. Jeśli chorujesz to tylko dlatego, że brakuje Ci jakiejś jej części.. Tak części natury.. Natury w lekach nie odnajdziesz.. Dlatego leki nie wyleczą Cię nigdy z niczego.. Utrzymają Cię tylko przy życiu, ale staniesz się ich niewolnikiem i później ofiarą.. Nie wierzysz.. Spójrz na skutki uboczne..
Podsumowując strona ta powstaje, aby ułatwić moją komunikację z pacjentami.. Aby w jednym miejscu można było znaleźć wszystkie najważniejsze (podstawowe) informacje jakie każdy potrzebuje, aby mógł cieszyć się dobrą wagą i zdrowiem najdłużej jak tylko się da.. Aby rozjaśnić trochę myślenie i dać szansę zagubionym osobom w naszym kraju.. Aby móc się dzielić wiedzą ze wszystkimi i móc pomagać tym, którzy najbardziej tego potrzebują..
„ Czy cokolwiek może przynieść człowiekowi większą satysfakcję niż przedłużenie życia drugiemu człowiekowi? ” Profesor J. Aleksandrowicz.
Dziękuję
Andrzej Kawka